Przyzwyczailiśmy się już do myśli, że skoro chcemy mieszkać w mieście i nie wygraliśmy na loterii dziedziczenia nieruchomości, to musimy mieszkanie kupić. Szukamy więc na rynku wtórnym, pośród mieszkań w blokach i kamienicach, albo sprawdzamy oferty deweloperów. Myśląc o alternatywach dla zakupu czy najmu, w większości przypadków nie interesują nas mieszkania komunalne lub nie kwalifikujemy się do stresującego czekania w wieloletniej kolejce. Z kolei, aby dostać mieszkanie socjalne, musielibyśmy zarabiać odpowiednio mało. Co zrobić? Przekopujemy zatem Internet szukając ofert odpowiadających przede wszystkim zasobności naszego portfela, zgadzając się na masę kompromisów. Czy jest inne wyjście?

Są inne wyjścia.

Są inne wyjścia. Jednym z nich jest założenie kooperatywy mieszkaniowej. Proces ten wymaga większego wysiłku, ale zgodnie z doświadczeniami miast zachodnich, pozwala nie tylko zmniejszyć liczbę kompromisów, ale co najważniejsze, zaoszczędzić nawet do 40%!

Kooperatywa mieszkaniowa: as w rękawie oszczędzających?

Kooperatywa mieszkaniowa to rodzaj umowy pomiędzy co najmniej trzema osobami, regulująca zasady wspólnej inwestycji w zasób mieszkaniowy. Pisząc prościej: Ty i Twoi przyszli sąsiedzi umawiacie się, że razem zbudujecie (lub wyremontujecie) budynek mieszkalny, lub zespół domów. Nie musicie wtedy liczyć się z wysoką marżą deweloperską, a decyzje które podejmujecie w trakcie procesu, mogą pozwolić Wam na poczynienie oszczędności, bądź zainwestowanie w wartości, na których wam zależy. Poszczególne mieszkania będą waszą indywidualną własnością, podobnie jak w przypadku mieszkań od dewelopera, ale to Wy decydujecie o wszystkim.

O wszystkim czyli o czym możemy decydować?

Począwszy od wyboru działki, skończywszy na szerokości parapetów. Możecie umówić się, że podejmiecie współpracę z osobą, która pomoże Wam przejść przez zawiły proces projektowy oraz budowlany i tradycyjnie zaprosić do zespołu architekta (może też pośród was jest architekt?). Wasze budżety mogą się różnić, tak samo jak wasze mieszkania: Ty możesz więc chcieć mieszkanie o powierzchni 100m2, ale Twojemu przyszłemu sąsiadowi wystarczy 50m2. Zapłacicie wtedy za tyle, ile będzie Waszą prywatną własnością plus, oczywiście, za części wspólne (takie jak klatki schodowe, wspólne parkingi czy wiaty rowerowe), w zależności od umowy. Możesz pragnąć balkonu, tarasu lub loggii, możesz marzyć o ogrodzie na parterze lub dachu. A może zapragnąłeś mieszkać na ostatnim piętrze?

To brzmi zbyt pięknie.

Kooperatywy mieszkaniowe nie są dla wszystkich, tak jak konkretne modele samochodów muszą być dopasowane do preferencji użytkownika, tak proces budowy w kooperatywie wymaga pewnych umiejętności współpracy i wglądu we własne potrzeby. Jasne, że trzeba liczyć się z wybojami na kooperatywnej drodze, bo budowa budynku to nie spacer pod rękę do lodziarni.

Dlaczego wcześniej o tym nie słyszałaś/słyszałeś?

Do marca 2023 roku nie było w Polsce ustawy, która legitymizowałaby działania kooperatyw mieszkaniowych. Mogły one funkcjonować na podstawie np. umów spółek, stowarzyszeń lub współprac z Towarzystwem budownictwa społecznego, nazywanego potocznie TBS’sami (obecnie Społecznymi Inicjatywami Mieszkaniowymi – SIM), ale oznaczało to chociażby trudności z uzyskaniem kredytów hipotecznych. Bez definicji prawnej kooperatywy, pojęcie mylono ze spółdzielnią mieszkaniową lub (o zgrozo) z komuną.

Kooperatywa w przeciwieństwie do spółdzielni, działa do momentu zakończenia budowy, potem zostaje przekształcona we wspólnotę mieszkaniową, bo wszystkie mieszkania przechodzą na własność indywidualnych właścicieli. Nie może się ona też rozrastać w nieskończoność jak spółdzielnia, bo liczba członków określona jest na początku procesu. Od komuny leży tak daleko, że aż trudno zdecydować od czego zacząć, obiecuję napisać o tym więcej w innym artykule.

Ok, powiedzmy, że Cię przekonałam. Co możesz zrobić?

Przede wszystkim szerzyć prawdziwe informacje, co pozwoli zainteresowanym sieciować się w grupy kontaktowe. Możesz też obserwować tego bloga, konto OnK na Instagramie, Facebooku, a nawet wskoczyć w grupę „szukam sąsiada”. Możesz też zacząć na własną rękę skrzykiwać znajomych i rozpoczynać planowanie, lub zgłosić się do mnie po przewodnictwo. Działaj!